MOLIVOS (MITHIMNA) to chyba najbardziej atrakcyjne miejsce na Lesbos, co staje się z roku na rok coraz bardziej sekretem poliszynela. Z wyjątkiem sierpnia to miasteczko, z ulicami zarośniętymi winoroślą, bez trudu mieści jednak grupy oraz turystów indywidualnych, którzy tu zjadą. Szeregi solidnych, krytych dachówką domów, niektórych obronnie ustawionych tyłem do morza, wspinają się na zbocza między zatoką a zbudowanym przez Genueńczyków zamkiem. Po dłuższym zwiedzaniu można jeszcze odkryć kilka zniszczonych tureckich fontann wzdłuż ukwieconych brukowanych alejek. Czasem udaje się wejść do pałaców Krallis i Giannakos — biblioteka i galeria sztuki są zwykle otwarte. Dopóki nie zaczną się prawdziwe prace wykopaliskowe (co jest mało prawdopodobne), leżący na północnym zachodzie starożytna osada Mithimna jest szczególnie interesująca dla specjalistów. W pobliżu przystanku autobusowego odkopano tylko nekropolię, a poza tym wskrzeszono jedynie nazwę tej starożytnej miejscowości.
Zabroniono budować nowoczesne domy i hotele na terenie zachowanego starego miasta. Molivos nie rozwija się więc, ale ogólny efekt jest korzystny. Zbyt mało greckich miast docenia to co ma, czy podejmuje kroki, by to ochronić. Tutaj jest wiele pokoi do wynajęcia i biuro turystyczne koło przystanku, gdzie w razie potrzeby pomagają znaleźć nocleg. Jednak jeśli są wolne miejsca, to raczej właściciele szukają chętnych. Główna ulica naprzeciw biura turystycznego wiedzie w stronę zatoki, gdzie nad morzem przy końcu drogi stoi kilka małych hoteli. Oczywiście nie są one tanie, a często zajmują je zorganizowane grupy. Lepiej więc iść ulicą za biurem pod górę, wzdłuż domów z cienistymi sadami. Jeżeli ma się szczęście, to po drodze można spotkać właściciela kwater, który zabierze nas ze sobą. Najładniejsze, najtańsze, najcichsze pokoje (i najwyżej położone) prowadzi Varvara Kelesi. Jeśli w ogóle braknie miejsc, jest wyznaczony kemping, 2 km na północny wschód od miasta.
W pobliżu biura turystycznego jest kilka wypożyczalni samochodów i mopedów, co jest wygodne przy parodniowym pobycie. Jest także bank, poczta i telefony (OTE). Trzeba uważać wybierając miejsce na posiłek — najbardziej popularne gospody przy głównej ulicy handlowej serwują drogie, a jednocześnie skąpe dania. Lepiej zrezygnować z widoków na morze na korzyść prowadzonej przez Australijczyków restauracji Melinda przy niżej leżącym placu. Jedzenie jest tam dobre, urozmaicone i nie droższe niż gdzie indziej. Jest to jedyny lokal otwarty od października do maja. Przy niżej leżącej drodze do portu znajdują się godne polecenia tawerny Ogród Manolis oraz sąsiednia Vasilis. Poza tym nad samą zatoką jest strategicznie ustawiona gospoda To Ktapodi, gdzie serwują frutti di mare po umiarkowanych cenach. Na deser trzeba zejść do cukierni poniżej gospody Melinda, po przeciwnej stronie ulicy.
Jeżeli chodzi o życie nocne, to w środku lata jest krótki festiwal muzyczno-teatralny na zamku (zamek czyn. wt.-niedz. 7.00-15.00; wstęp wolny). Wydarzenia te pod każdym względem przyćmiewają nieczęstą rozrywkę w pubach. Jedyny dokuczliwy hałas dobiega z nazbyt głośnej dyskoteki nad wodą, gdzie muzyka gra dla pustej sali. Lokalu nie można jednak zamknąć, ponieważ właściciel ma silne powiązania z policją.
Kiedy znudzi się już miasto, można zwiedzić leżące 3 km dalej Centrum Medytacyjne Karuna (811 08 Mithimna, Grecja). Prowadzi je Giorgos Kassipides i jego żona z Nepalu imieniem Josoda. Trzeba napisać wcześniej z prośbą o szczegóły programu od kwietnia do września. Obejmuje on metody lecznicze oraz jogę. Można też po prostu zarezerwować nocleg.